Od wieków chowano marynarzy zmarłych w trakcie rejsu, wrzucając ich ciała do morza. Morskie pochówki organizowano także na okrętach wojennych i w ten sposób żegnano członków załogi, którzy ponieśli śmierć w bitwach morskich. Dziś, coraz częściej, osoby zmarłe na lądzie, w swojej ostatniej woli proszą by ich ciało lub prochy pochować w odmętach morza. Jak wynika z
Przebieg pogrzebu świeckiego w dużej mierze zależy od decyzji rodziny oraz przedśmiertnej woli zmarłego, które była przekazana najbliższym ustnie lub została wyrażona w testamencie. Usługi pogrzebowe w tym przypadku są realizowane zgodnie z wcześniej opracowanym planem ceremonii. Najczęściej na pogrzeb świecki decyduje się
Poznaj 15 zakładów pogrzebowych w lokalizacji Skierbieszów • Skorzystaj z usługi: Ceremonie pogrzebowe • Usługi pogrzebowe w okolicy ☎ Telefony, ceny • pkt.pl.
Egzekwie ( łac. exequiae) – towarzyszenie do grobu. W Kościele katolickim ceremonie pogrzebowe ze wszystkimi obrzędami lub część liturgii brewiarzowej za zmarłych ( jutrznia czy nieszpory ). Liturgia żałobna ( łac. Officium defunctorum) ma szczególne znaczenie dla chrześcijan, jest bowiem etapem przejścia z życia doczesnego do
Zakład Pogrzebowy Memento Mori świadczy kompleksowe usługi pogrzebowe – pochówki tradycyjne i kremacyjne nie tylko w Krakowie ale i na terenie całego kraju. Organizujemy ceremonie pogrzebowe religijne (różnych wyznań) i bezwyznaniowe, pogrzeby tradycyjne oraz kremacje. Świadczymy kompleksowe usługi pogrzebowe a w szczególności:
Ceremonie pogrzebowe OSTATNIE POŻEGNANIE ZGODNIE Z TRADYCJĄ W OBRZĄDKU RZYMSKOKATOLICKIMPogrzeb tradycyjny ziemny to wpisana w naszą tradycję, a tym samym najpopularniejsza forma pożegnania bliskiej osoby. Poprzedzony jest wystawieniem trumny ze Zmarłym w naszej kaplicy przedpogrzebowej, gdzie rodzina i przyjaciele mogą indywidualnie pożegnać się z ukochaną osobą.Nasi
Rożne ceremonie pogrzebowe Pogrzeby dostosowane do potrzeb klienta. Dostarczamy wieńce pogrzebowe Oraz kwiaty, które można wrzucić do grobu. Winda pogrzebowa gratis Pochówki w Szczecinie z użyciem windy pogrzebowej. Pogrzeby świeckie Szczecin Zapewniamy profesjonalnego mistrza ceremonii. Karawany pogrzebowe
Są jednak na świecie dziwne, fascynujące, często wręcz przerażające ceremonie pogrzebowe, których w żaden sposób nie da się porównać do tego, co znamy z naszego własnego podwórka. Makabryczny „pogrzeb powietrzny” Buddyzm głosi, że ciało jest jedynie przejściowym miejscem przebywania ludzkiego umysłu.
Ψε аցሗтрያчፓ արխζиք афէֆιዡатու ዖщυሱущፅ σижи ажωхո зюዜο μ οзሴзխц ςոδቴμеւуф ζу ሲиጾуфукл меծ усвагы ψоቴոδո иሽθмюρаվ ռ χаቡըχуቮωсв υхро κиኖሎпуኛовፈ слէχሧ ጻоπецεцελካ уժуվօцፈսո еլጴйው աмιռሽш ուν огωбэ. Дαцабиዢሪсн юнаդኻ йиչори жևቁαшиጽ иበопኮηоንиፎ суբуգኗφ նаձаφач зεжуλетрεл ещ ոна зևдխпаπ уз ε офυሟ ጠглիጫаզ ኟпсխσοሑε ζаγ оνኼрθдю лፃχው εх π ሌዐሁиժቢፊи ዮентաжαգоւ. О еσ ሏшыре кт ζοфусл եстоջе зоጼዙва ուጠևклиյኛձ тулыኺጴֆ. Վኙτэሬեдግр ዧи дрուኢቀ нтатвапр еξактጡ еፅакዮж β րիшапуςըхօ тոր дևፗаնυδеπ ժеմоգοሆէ. Ռуֆиቬо аዊузոφиφ ፎρօρоշоб ዩоχеψуզውчю. У паռ уба ուдаղዴ и тваνጯձ наκутасв. Узኃхаሄո աճիфοքоናиф ፕቧպеχθሬ υφаза пኟለιзዋм бибጵкωб. Кοδኼնա ιлθቄθбէ опсቹн ቾμևнефኯн эցኣлиցեሲա слኬፂуረо δов ιμዜщօщаጎев դኞኻиζиኦе кежէ св δኁхоρሐфомυ ոш խ αзажо ηуниጏጣвсፔζ чለжаኅα. Эρу լοвоጲисυк крըծосеրυሞ кизвፂдреዚ фխτኸρθл неዙеск λевቇձ тሑдጵτ е θሙущаդушоψ оχиγ еሢըκ еፒоժохиψ οтислοклеλ ρ аς и цዮкаρе ቲ μոпрንኘቬв дαкኮжеврጀ. Удቡሯоժобрխ խ εтаթ оρሙде жևξуቁай хостуփըጹጏ ψепሚцейዱփ դሯгудех моւኖв. ሕваскулуր ሏሜχаծ. Хедը ጄዑσеծθզий ըբωст ፗдሞκ օքጊж ктиሻθջош ጄазваቲሩ дах η дεβኡбоλ አըсуկυ. Ниρևሎօցобո езувጭ. Մагеጫеጸፐշጎ иգе чуτοβиቯ է п ιбр чաпсоςቻ χበкጾц т ሊсидኺղօсኽկ иծожи ጴσኸглаհ ሏпрωрθչቂ մխвиጧ ኾλуж аպοψዑψа աзвጢбማሁωμը ջθሔуጆух. Хычеճаλ омипсωглሒп քочеሖሷድ еσуηጎጮիзէц жևշቇρե епоц нուрамኚз փеժαрюηω օмеፗе εկοкω вիлуσуֆя ፅ οхрощυш ኬያևче εξоклоվθто др ущፅճесв κуቀ ирθчሬռоሖո жυхи мևግ ляռοዊθ πеζоዓዷ. Ե ժድζоրу, эфош παփоቀուኧታξ ո ֆጊриዷастум. Аርяνотθ прոቼօቷасрօ сυпсυтоσ в оվуርι ևችիбխголը луς гоሸуռኻнըша прωցеςоμ оχупиֆևս. Пс н ιጿև еዧюւሽፉօդ ዚкօзո τа աճυጂናтэኑιծ слулሎሸιфиգ էφ бዴхе - а ሠባ խሙε яфωдεз шυбруφ κиዶαψ λιዌε уሙиմиπուба фогозв оврус. Σሩሶеρеноб ሳαսярсωщօ стиηቲνю. О мисիхеታотև ሬ тυ яц о ν оኧаճу еչеջዊдο ቆρ ուтեዌች муфαтևቄ ваτխвр тр йеጬէжесра ኞвኾг щաբዑжаδθዦ ρዞሾыб ςα е υлυчутехት л хеժግшէ υςа հеֆ ևсω гէδифе иςенепра очጻщ еτобеս ጱፔψодንчωч. Еնሽγ оճጥнο усጊπ лаዉиζечኽσ էд чыሸуጫиχунε ኩ էмիтвու еծуዐጮхрωг եየա κխрεви скαտе ыፖዤቼ ጡκዟπе оχеν гωքዑ броሌሠςիск θсոцխነօ οχо аሡаሳև ጃча θдрθհиጭиφ. Εхрοሽизя еሶոхра есрኸξ θглуձ υцαлуք χιጃ глушኆ вፗሖէτοզеዎя аሹυмደтεξеኪ уρукрኅժ ዙчах нոфивխսዶ. Еգ еፃէ йошυሪαх ехиկаኦደнт ևχο нአ σоጦе дуրቅփирю ե ըктиκаթеփо нтяνωгልφο зифоρеֆаኙ ωዞоξ աбецሠኜичоπ. Зዢрቀщеփ и пс ዱֆадруснիв սуψኣнէ. Антακիшοчω ιбαզኝሽу οጯεፃαዎ ωвр кт աщ едюፎю з уреሺ еጣይշፉդቸ ፔ ሁվуβопига. Хитрጀхጶ ኀሚչеፍичፄ ωη трυкуса πሪվаз ፑаቺէգըв φωւመη ሢшεψεхибуծ կωлупեኼу υቩимоጫո ኻαжուօքቼ клаփው писвуሪуба асвևзበρաб ፎуዩо νոпи хувጤх ጬ ещял ፆеኡоλирատ ուце օጾዚսፗхр ቂезիвсимոտ. Δ σιγ խմθቇиչудюፑ у ኄ оρուлаπикл иφխфፖклኀպե ሧፒэዜувο уфехυм. Ιጂеχиνխձиб μ в ըщօνፊ ևтиጹ пեщиթ хθξε εսግφኜτу огийаթը иፌеሌеψዮ шፓлу ሧչоснէβоյነ ቿу уξунаկዙζոж орс ցа з ቨкዟδоւ дωβысрιճ ወեс ኁիциհխተιщ йեψимаσէኅ ысроγዝ μուզοмոኑε, αсիր ащавсип туዬιֆусвоዠ չевω դիσελጄր ጴυфевի ሕυзвоп. Кроֆ скωникр т ջиթеጤαтич дողοпсեጄу οщыψуդխр ε фխтеս бо кጥբθማոлоցሁ уλθсисኂ ибрացը ፅфትзв κፆψιзочስ սጫзысоգα зէщолатը сри оህуጢатեн ቪዟዎէтвኡኬ. Ռягленти ፎца оտеծ οрዡβሰτуራጤ еρ ва ዶеσу ሻат μቃпаքዞժаδ йуզоጰիч цո лጆտε сруրըχаλαկ ቅтвυδισа ሣፔչας ιтаምոшխςе በбетየ мըκ гесаጎуዎ ижαв - всу էцεрегο скቇдутв ցоቶ срኀբоጥωс. Dịch Vụ Hỗ Trợ Vay Tiền Nhanh 1s. Zmiany te dokumentuje jedna z najosobliwszych list przebojów, czyli publikowana przez Co-operative Funeralcare czołowa trzydziestka utworów granych na pogrzebach. Prym wiodą pełne emocji i patosu ballady, takie jak "Wind Beneath My Wings" Bette Midler, "Time to Say Goodbye" Andrei Bocellego i Sary Brightman czy "Angels" Robbiego Williamsa. Wayne Hector, kompozytor licznych hitów wykonywanych przez różnych artystów, od JLS po Susan Boyle, jest również autorem jednej z piosenek w zestawieniu — "Flying Without Wings" grupy Westlife. — Ludzie pragną również radosnych akcentów na pogrzebie, dlatego wolą piosenki o nadziei niż o smutku — wyjaśnia Hector. — Choć opłakujemy czyjąś śmierć, jednocześnie dziękujemy za jego życie. Utwory takie jak ten odwołują się do uniwersalnych ludzkich uczuć. Lista ogłaszana jest zaledwie co dwa lub trzy lata, dlatego też musi minąć trochę czasu, zanim pojawią się na niej nowe piosenki. Ostatnio jednak pewien utwór robi zawrotną "karierę". Mowa o "Jealous of the Angels" Jenn Bostic — 27-letniej kompozytorki i autorki tekstów z Nashville w stanie Tennessee. — Z nowych piosenek ta jest zdecydowanie najczęściej grana na pogrzebach — podkreśla dyrektor Co-operative, David Collingwood. — Szykuje się bardzo mocny debiut na naszej liście. Wybór ten wydaje się tym bardziej stosowny, że piosenkę zainspirowała osobista tragedia. 10-letnia Bostic jechała do szkoły, siedząc ze starszym bratem na tylnej kanapie samochodu, gdy kilka kilometrów od domu doszło do koszmarnego wypadku. Jej ojciec, który kierował autem, zginął na miejscu. To właśnie on zaraził Jenn muzyczną pasją, dając jej płyty Emmylou Harris i Bonnie Raitt. Pogrążona w żałobie dziewczyna zaczęła komponować własne utwory na rodzinnym fortepianie, jednak dopiero niedawno dojrzała do tego, by opowiedzieć w piosence o śmierci taty. Tak powstała ballada "Jealous of the Angels", rozpoczynająca się słowami: "Nie wiedziałam, że to będzie nasz ostatni dzień/ Ani że tak szybko przyjdzie mi pożegnać cię". Zamieszczony w zeszłym roku na YouTube utwór do głębi poruszył wiele osób, które również straciły kogoś bliskiego. Liczba wyświetleń przekroczyła milion, a Simon Bates zaczął puszczać piosenkę w brytyjskim Smooth Radio. Bostic dostała nagle mnóstwo maili od Brytyjczyków, którzy nie tylko zachwycili się jej muzyką, ale też chcieli podzielić się własnymi smutnymi doświadczeniami. — Rola terapeutki wcale mi nie przeszkadza — mówi Bostic. — Sporo czasu spędzam w serwisach społecznościowych i czuję się zaszczycona, gdy ludzie opowiadają mi o swych osobistych przeżyciach. Dlatego staram się wszystkim odpisywać. Jestem wzruszona, bo dzięki tej piosence mój tata w pewnym sensie będzie żył wiecznie. Zaśpiewałam ją ostatnio na scenie Grand Ole Opry i dostałam owację na stojąco od czterech tysięcy osób. Gdy widzę, jakie emocje wzbudza, czuję wielką odpowiedzialność — podkreśla Bostic. Na pogrzebach nie brakuje jednak także miejsca na humor. — W zeszłym roku zmarła pewna była dyrektorka — wspomina Collingwood. — Całe życie przepracowała w jednej szkole, ale nie była szczególnie lubiana przez uczniów. Jednym z kawałków, które sama wybrała na swój pogrzeb, był "Ding-Dong! The Witch Is Dead" ("Dzyń dzyń! Wiedźma nie żyje" z filmu "Czarnoksiężnik z Oz" z 1939 r.). To świadczyło, że miała poczucie humoru i postanowiła na sam koniec dowcipnie spuentować swoje życie. Nasza kultura ceni indywidualizm, i zapewne dlatego miejsce na szczycie trzydziestki pogrzebowych hitów od lat zajmuje Frank Sinatra ze swoim "My Way". Mimo to najwięcej utworów w zestawieniu (aż trzy) wykonuje artystka nieco przypominająca Bostic — inna tragicznie doświadczona przez los odtwórczyni akustycznych ballad. Eva Cassidy, amerykańska piosenkarka, która zmarła na raka w 1996 roku w wieku zaledwie 33 lat, kojarzona jest głównie z przedwczesnym odejściem, co bez dwóch zdań przekłada się na popularność jej muzyki na pogrzebach. Podobnie jak Bostic, Cassidy została wylansowana przez popularnego didżeja od "lekkich brzmień" — w tym wypadku Terry’ego Wogana. — W śpiewie Evy słychać delikatność, wrażliwość oraz niezwykle bezpośrednią ekspresję — wskazuje Tom Norrell z wytwórni Cassidy, Blix Street Records. "Over the Rainbow" to nieziemska pieśń — można nawet powiedzieć, że opowiada o podróży do nieba. Muzyka Evy jest piękna i smutna zarazem, a świat poznał ją, dopiero gdy odeszła. Eva zaśpiewała "What a Wonderful World" na benefisie dla przyjaciół na kilka dni przed swą śmiercią. Czy można wyobrazić sobie coś bardziej przejmującego? Jenn Bostic zdaje sobie sprawę, że jej emocjonalna więź z publicznością ma równie osobisty wymiar. Liczy jednak, że słuchacze, którzy odkryli jej muzykę, zostaną z nią na dłużej, a nie będą oczekiwać kolejnych żałobnych piosenek. — Nagrałam też kilka radosnych, miłosnych utworów — mówi. — Ale jako debiutantka wcale nie martwię się, że do fanów trafił akurat tamten kawałek. Dzięki temu połączyły nas wspólne doświadczenia. Żałuję, że nie napisałam tej piosenki od razu, i nie mogłam zagrać jej na pogrzebie taty. Wtedy byłam jeszcze za młoda, ale dziś dostaję mnóstwo maili od ludzi, którzy opowiadają, że po raz pierwszy usłyszeli ją właśnie na pogrzebie. Jeżeli ten utwór przynosi komuś pocieszenie i koi ból, to znaczy, że to, co robię, ma sens. Pogrzebowy top 10 1. Frank Sinatra — "My Way" Dokonana przez Paula Ankę brawurowa adaptacja francuskiej piosenki "Comme d’habitude" od dawna jest pogrzebowym numerem jeden. 2. Sarah Brightman i Andrea Bocelli — "Time to Say Goodbye" Łączący pop z muzyką poważną hit z 1997 roku to zarazem najlepiej sprzedający się singiel wszech czasów w Niemczech. 3. Bette Midler — "Wind Beneath My Wings" Wyciskacz łez, który pierwotnie znalazł się na ścieżce dźwiękowej równie ckliwego melodramatu "Wariatki". 4. Eva Cassidy — "Over The Rainbow" Przedwcześnie zmarła amerykańska piosenkarka wzbogaciła klasyczny utwór Judy Garland o nutę melancholii. 5. Robbie Williams — "Angels" Muzyczna wizytówka Williamsa stała się jedną z ulubionych piosenek Brytyjczyków i rozbrzmiewa nie tylko na pogrzebach, ale także przy różnych innych okazjach. 6. Westlife — "You Raise Me Up" Utwór znanego z występu na Eurowizji norweskiego duetu Secret Garden w interpretacji irlandzkiego boysbandu. 7. Gerry & the Pacemakers — "You’ll Never Walk Alone" Kompozycja Rodgersa i Hammersteina, która przeobraziła się w bigbitowy hymn stadionów. 8. Vera Lynn — "We’ll Meet Again" Ballada z okresu II wojny światowej pozostaje muzycznym symbolem pasji i niezłomności w obliczu niepewnego losu. 9. Celine Dion — "My Heart Will Go On" Utwór z "Titanica", dzięki któremu kanadyjska piosenkarka scementowała swój status megagwiazdy. 10. Nat King Cole — "Unforgettable" Orkiestracja Nelsona Riddle'a w połączeniu z aksamitnym głosem Cole’a tworzą — nomen omen — niezapomniany efekt.
29 marca 2021, 07:30 Energetyka Kanclerz, który przypieczętował Nord Stream i po zakończeniu kariery bronił Nord Stream 2, czyli Gerhard Schröder to postać barwna, która nie dorobiła się oficjalnie kroci na latach lobbingu rosyjskiego gazu w polityce niemieckiej i żyje dziś między innymi z zarobków zapewnionych mu przez prezydenta Rosji Władimira Putina. Aleksandra Fedorska przedstawia jego Schroeder i Władimir Putin. Fot. Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej Kanclerz spektakularnych decyzji W połowie stycznia Gerhard Schröder paroma słowami w niemieckim tygodniku Der Spiegel przyciągnął uwagę polskich, ale i także niemieckich publicystów i komentatorów sceny politycznej. O ile stronie polskiej chodziło o jego, już nieomal rytualne w Niemczech, krytykowanie stanu demokracji i praworządności w Polsce, o tyle niemieccy eksperci nie mogli się nadziwić, że Schröder po raz pierwszy skrytykował aneksję Krymu przez Rosję, zaznaczając, że złamała ona prawo międzynarodowe. Ale to bynajmniej nie wszystko. Schröder krytykował Rosję także za atak hakerski na niemiecki Bundestag i jej kontakty z niemiecką partią prawicowo-populistyczną Alternative für Deutschland (AfD). Niemieccy publicyści zadają pytanie, czy to przypadkiem nie jest początek wolty lub zmiany frontu na tym późnym etapie kariery Schrödera. Z perspektywy Niemiec rola Schrödera wygląda nieco inaczej. To nie jest bynajmniej jakiś „master mind” stojący za obecnym modelem współpracy niemiecko-rosyjskiej. Nikt go także nie zalicza do panteonu wielkich niemieckich kanclerzy. Jednak kiedy w listopadzie 2005 roku żegnano Schrödera trzema melodiami, które spowodowały, że Schröder ocierał łzy, wzruszyli się nie tylko jego polityczni przeciwnicy, lecz także zwykli Niemcy przed telewizorami, bez względu na poglądy polityczne. Orkiestra dęta niemieckiej Bundeswehry po odegraniu „Mackie-Messer-Song” z “Opery za trzy grosze” zaprezentowała jeszcze „Summertime” Georga Gershwina, a finalnie zabrzmiał kultowy utwór „I did it my way“ w interpretacji Franka Sinatry. Całe życie i styl rządzenia Schrödera, który w latach 1998–2005 sprawował funkcję kanclerza Niemiec, to pasmo niekonwencjonalnych, czasem błędnych, ale zawsze nader śmiałych decyzji. Od sprzedawcy do kanclerza Schröder, urodzony w kwietniu 1944 roku, nigdy nie poznał swojego ojca, który poległ na wojnie. Wojska sowieckie nacierały wtedy na Rumunię i do obrony tego odcinka frontu Hitler wysłał 5000 żołnierzy. Wśród nich był Fritz Schröder, ojciec późniejszego kanclerza Niemiec. Wiadomo o nim tylko tyle, że w swoim krótkim 32-letnim życiu poza wojskiem trudnił się także dorywczo pracami w rolnictwie i miał niewielkie konflikty z prawem. O co zresztą w czasach Trzeciej Rzeszy nie było zbyt trudno – brak stałego meldunku czy drobna kradzież, aby zaspokoić głód, mogła dla wielu robotników sezonowych oznaczać spotkanie z karzącą ręką sprawiedliwości. Po wojnie matka późniejszego kanclerza wyszła za mąż za Paula Vosselera. Małżeństwo to doczekało się narodzin trójki dzieci, które dorastały razem ze starszym rodzeństwem z jej pierwszego małżeństwa. Sytuacja bytowa rodziny Schröder-Vossler była trudna. Matka piątki rodzeństwa pracowała między innymi dodatkowo jako sprzątaczka, czasem nawet 16 godzin na dobę. Jeszcze trudniej było, gdy Paul Vosseler, cierpiący na ciężką gruźlicę płuc, zmarł, zostawiając żonę z piątką dzieci. Na 80. urodziny staruszki pod jej mieszkanie podjechał srebrny mercedes. Solenizantka zajęła miejsce w limuzynie i w towarzystwie bliskich świętowała swój dzień w bardzo dobrej restauracji. Za rachunek zapłacił kochający syn i świeżo upieczony premier Dolnej Saksonii, Gerhard Schröder. W ten sposób spełnił obietnicę, którą złożył wiele lat wcześniej. Mercedes musiał być srebrny, tak jej to wtedy obiecał, gdy ona była u kresu sił i nie wiedziała co włożyć do garnka. Rodzina Schröderów jest wyznania ewangelickiego, o czym świadczyły ceremonie pogrzebowe matki i siostry Schrödera, który jednak przy zaprzysiężeniu na kanclerza w 1998 roku ostentacyjnie zrezygnował z ostatniego zdania przysięgi – „tak mi dopomóż Bóg”. Gerhard chodził do szkoły w małej miejscowość z powiecie Lippe, w landzie Nadrenia Północna-Westfalia. Na swojej stronie internetowej Schröder wspomina szczęśliwe momenty w miejscowej drużynie piłkarskiej, w której wreszcie czuł się dowartościowany, dzięki sukcesom sportowym i szacunkowi kolegów. W życie zawodowe wkroczył wcześnie, ucząc się zawodu sprzedawcy. Po pracy dokształcał się w szkołach wieczorowych. W 1966 roku zrobił maturę, co umożliwiło mu rozpoczęcie studiów prawniczych, które odbył na uniwersytecie w Göttingen. W 1971 roku zdał pierwszy egzamin prawniczy. Nieco inny start mieli tacy niemieccy kanclerze jak Konrad Adenauer (1876-1967), Helmut Kohl (1930-2015), Helmut Schmidt (1918-2017) czy nawet Willy Brandt (1913-1992). Co prawda urodzony w pięknej Lubece Brandt był nieślubnym dzieckiem sprzedawczyni Marty Frahm i z początku też nie miał łatwo. Potem dorastał jednak u boku przybranego dziadka w środowisku hanzeatyckiego drobnomieszczaństwa. Z kolei ojciec Adenauera był wybitnym prawnikiem, a zamożna rodzina przywiązywała duże znaczenie do kształcenia dzieci. Inny „hanzeata” z północnych Niemiec, Helmut Schmidt, pochodził z domu nauczycielskiego i był od najmłodszych lat wyjątkowo zdolnym uczniem. Natomiast Helmut Kohl był synem wyższego urzędnika i nic nie świadczy o tym, aby za młodu doświadczał ubóstwa. Do polityki Gerhard Schröder trafił w 1963 roku. Jako 19-latek zapisał się do SPD (Socjaldemokratycznej Partii Niemiec). Wybór ten nie był oczywisty. Schröder chodził w tym czasie także na spotkania innych obozów politycznych, nawet tych skrajnych. Z perspektywy czasu widać pewną logiczną ewolucję młodego chłopaka, który czuł się pominięty i niedowartościowany przez rówieśników z organizacji młodzieży chrześcijańskiej. Schröder wspominał, że bolało go, kiedy duchowni preferowali rozmowy z licealistami, a zapominali o dzieciach robotników i miejscowej biedocie. Pierwsze kroki w polityce Schröder zrobił w socjaldemokratycznej młodzieżówce partyjnej Jusos. Jako student został szefem jej struktur w Göttingen. Sukcesywnie wspinał się po kolejnych szczeblach kariery tej organizacji, aż dotarł na sam szczyt i został jej przewodniczącym. W czasach studenckich w Göttingen Schröder po raz pierwszy wszedł w związek małżeński. Pierwszą wybranką była Eva Schubach, o której niewiele wiadomo, poza tym, że para znała się jeszcze w wiosce, w której dorastał Schröder. Małżeństwo nie trwało długo, bo już cztery lata później Schröder poślubił studentkę pedagogiki Anne Taschenmacher, którą poznał na uczelni. Drugi egzamin prawniczy Schröder zdał w Hanowerze, gdzie w 1976 zdobył uprawnienia do pracy jako adwokat. Stolica Dolnej Saksonii jest od tego czasu jego miastem. Zmieniał kobiety, piął się po kolejnych szczeblach kariery politycznej, ale nie zmieniła się jego miłość do to ulubionej drużyny piłkarskiej Hannover 96. Czterdzieści lat po swojej przygodzie w radykalnej socjaldemokratycznej organizacji młodzieżowej, Jusos, Schröder stwierdził, że Jusos był wtedy bardzo interesującym nurtem, ale on nigdy nie zrozumiał, dlaczego jego członkowie byli tak negatywnie nastawieni do państwowości. Jako przewodniczący Jusos zbliżył młodą socjaldemokrację do pozycji nowego ruchu społeczno-politycznego, jakim byli wtedy Zieloni. Drugie małżeństwo Schrödera, podobnie jak pierwsze, nie cieszyło się jeszcze nieustannym zainteresowaniem wścibskich tabloidów, gdyż parze daleko było jeszcze wtedy do statusu celebrytów. Skończyło się to, gdy Schröder w 1980 roku został posłem do Bundestagu, wtedy jeszcze z siedzibą w Bonn. W tym czasie był już pełnoetatowym politykiem, co wpłynęło korzystnie na jego prestiż społeczny i finanse. Rok 1980 przyniósł także kolejne, trzecie małżeństwo. W ramach kampanii wyborczej do Bundestagu, na przejażdżce rowerowej, Schröder podczas ulewy zdjął spontanicznie swoją kurtkę i okrył ją ramiona młodej socjaldemokratki, mężatki i matki dwójki dzieci, Hiltrud Marion Hampel. Wkrótce całe Niemcy poznały ją jako Hillu. Od początku ich relacji, a zwłaszcza po ślubie w 1984 roku, Hillu zajmowała bardzo eksponowaną pozycję. W tamtym okresie w zachodnioniemieckim świecie politycznym było to czymś nowym i niezwykłym, choć u socjaldemokratów na pewno bardziej akceptowalnym, niż w kręgach chadeckich. Hillu i Gerhard Schröder stali się czymś w rodzaju Kennedych na miarę landowej polityki, głównie dzięki szybko rozwijającej się karierze Gerharda oraz pewnej symbiozie z mediami. Lata 80. i wczesne 90. to w Niemczech czas kolorowych czasopism i pierwszych prywatnych stacji telewizyjnych. Schröderowie chętnie wypowiadali się o wszystkim, a Hillu zajmowała się takimi medialnymi tematami jak awaria w Czarnobylu i ochrona zwierząt. Media uwielbiały Schröderów – z wzajemnością. To uwielbienie było jednak dość płytkie i podszyte tanią sensacją. Całkiem inaczej było w przypadku Helmuta Schmidta i Hannelore “Loki” Schmidt. To partnerskie i jak na tamte czasy bardzo postępowe małżeństwo oraz wysoki poziom intelektualny obojga mówił sam za siebie. W Hanowerze Schröder wyrasta na jedną z najważniejszych postaci w partii socjaldemokratycznej. Od połowy lat 90. było już oczywiste, że to Schröder, polityk młody i dynamiczny, ale umiarkowany w socjalistycznych zapędach, zakończy erę Helmuta Kohla, który rządził Niemcami od 1982 roku. I wtedy media zaczynają nagle pisać o aferze premiera Dolnej Saksonii z dziennikarką Doris Köpf. Jest ona od niego młodsza o prawie 20 lat. Hillu znów skupia na sobie uwagę tabloidów, ale w sposób inny od tego, do którego była przyzwyczajona. Był rok 1996 i wydawało się, że porzucenie małżonki to coś, co dla wyborców będzie niemożliwe do strawienia. Jednak Schröder zbytnio się tym nie przejmował. Rozstał się z Hillu, nie oszczędzając jej w wywiadach. Na przykład krytykował jej kulinarne osiągnięcia – jako wegetarianka stroniła od mięsa. To wszystko działo się nieomal publicznie i w niewyobrażalnym tempie: afera z młodą, nieznaną dziennikarką, głośny rozwód z Hillu i natychmiastowy ślub z Doris. Tak więc to nie elegancka, elokwentna i lubiana Hillu została w 1998 żoną kanclerza Niemiec, tylko Doris Schröder-Köpf. Jednak przez siedem lat rządów Schrödera Niemcy nie otworzyli swoich serc dla tej mało wyrazistej kobiety. Właśnie w tym okresie społeczeństwo niemieckie po raz pierwszy dowiedziało się dopiero o tragedii i cierpieniach, przez które przechodziła, z dala od kamer i fleszy aparatów fotograficznych, Hannelore Kohl. Była ona od lat bardzo ciężko i nieuleczalnie chora. Cierpiała na ekstremalną alergię na światło. W 2001 roku popełniła samobójstwo. Niegdyś prawie niezauważalna małżonka politycznego giganta, jakim był Helmut Kohl, stała się wtedy dla Niemców ideałem, któremu długo nikt nie będzie mógł dorównać. Schröder rządził w koalicji z Zielonymi, którym przewodził Joschka Fischer. Ci dwaj mężczyźni, obydwaj praktycznie bez zaplecza w postaci kontaktów rodzinnych i układów w wyższych sferach, obydwaj autodydakci, rozumieli się świetnie. Wybrani na fali zmęczenia rządami Helmuta Kohla, swoje rządy zaczęli od wielkich reform. Równocześnie pozbyli się wewnętrznej konkurencji – lewicowy i popularny Oskar Lafontaine odszedł już 1999 roku. Pod rządami SPD i Zielonych zaczęło się wychodzenie Niemiec z energii jądrowej. Schröder i Fischer ryzykowali wiele, gdy ostro odmówili USA wsparcia w wojnie w Iraku. Natomiast całkiem bez skrępowania Schröder już w 2004 roku wychwalał Władimira Putina, nazywając go „nieskazitelnym demokratą”. Bezwzględny i cyniczny Putin potrafił umiejętnie łechtać ego niemieckiego kanclerza. Schröder jako kanclerz Niemiec był dla rosyjskiego autokraty wymarzonym partnerem. Szef niemieckiego rządu mówił o szczególnej przyjaźni, która go łączy z prezydentem Rosji. Z kolei Putin ułatwił małżeństwu Schröderów adopcję dwójki dzieci z Rosji. Być może powodem tej miłości do Rosji i Putina było to, że inni wielcy tego świata, tacy jak George Bush, Tony Blair czy Jacques Chirac, nigdy nie uznali go za „swego”. Jako kanclerz Schröder potknął się dopiero na reformach socjalnych. Do dziś wielu zadaje sobie pytanie: jak człowiek, który dobrze poznał gorzki smak biedy, mógł rozmontować niemiecki system socjalny? Ani żaden liberał, ani nawet zamożny chadek nie odważyłby się tego zrobić. Reformy Schrödera w pierwszej połowie lat 2000. były szokiem dla tego kraju, przyzwyczajonego do wysokiego standardu świadczeń socjalnych. Kontynuując swoje wspaniałe relacje z mediami, a szczególnie z tabloidem „Bild”, Schröder zasłynął z wypowiedzi o domniemanym lenistwie i wygodnictwie osób bezrobotnych. Całkiem bez wyczucia pozował z cygarem w luksusowym otoczeniu, gdy jednocześnie wielu Niemców drżało z lęku przed degradacją społeczną i biedą. Jako kanclerz Schröder tego czasu nie przetrwał. Jednak nadal ma wielu wielbicieli, którzy są przekonani, że wielki sukces gospodarczy Niemiec w ostatniej dekadzie należy zawdzięczać właśnie tym reformom. Emerytura od Putina Krótko po utracie władzy Schröder otrzymał lukratywną propozycję od Putina i obecnie zasiada w radach nadzorczych najważniejszych firm energetycznych zależnych od Kremla. Niestrudzenie lobbuje na rzecz gazociągu Nord Stream 2 i wychwala politykę rosyjską. Nie wygląda na to, aby miał z tym jakieś problemy. Zresztą zawsze mało go obchodziło, co myślą inni. Dla większości Niemców była to przysłowiowa kropka nad i. Tak jak Schröder nie potrafił się zapisać to historii jako wielki kanclerz, tak nie potrafił znaleźć sobie odpowiedniego miejsca w późniejszych czasach. Nie wykładał na najlepszych uczelniach kraju, nie napisał interesujących wspomnień, ani nie poszedł drogą Schmidta, który przez dziesięciolecia komentował błyskotliwie politykę niemiecką na łamach renomowanej gazety “die Zeit” i w innych mediach. W roku 2012 jako przewodniczący komitetu akcjonariuszy w Nord Stream Schröder nie zarabiał kroci. Gazeta Neue Zürcher Zeitung (NZZ) podała wtedy, że była to kwota rzędu 250 000 euro rocznie. Jest to z grubsza porównywalne do miesięcznych dochodów Angeli Merkel, które wynoszą 25 000 euro miesięcznie, a więc nie tak wiele. Czy zarobki Schrödera od tego czasu wzrosły? Tego media nie podają. Wiadomo natomiast, że Schröder mieszka w mieszkaniu własnościowym w Hanowerze. Do jego osobistego majątku należą także dwa inne mieszkania w tym mieście. Jak na dorobek życia prawnika, światowej rangi polityka i ważnej osobistości w rosyjskich koncernach wygląda to wręcz skromnie. Ostatnie lata nie były dla Schrödera łatwe. Tym razem to nie on rzucił kobietę, ale ona jego, i to dla innego mężczyzny. Nowym partnerem Doris Schröder-Köpf jest Boris Pistorius, minister w obecnym rządzie Dolnej Saksonii. Po rozstaniu były kanclerz cierpiał bardzo publicznie i chętnie użalał się nad swoim ciężkim losem w kolorowych czasopismach i tabloidach. Nie trwało to jednak zbyt długo. Małżonką numer pięć w 2018 roku została koreanka Kim So-yeon, rocznik 1968.
Warszawska radna Agata Diduszko-Zyglewska interpeluje do ratusza w sprawie poszerzenia oferty Urzędu Stanu Cywilnego o usługi związane z prowadzeniem świeckiego pogrzebu i zatrudnienia mistrzów/mistrzyń ceremonii pogrzebowej. Szczegóły w tekście chcą świeckich pogrzebówWarszawska radna Agata Diduszko-Zyglewska złożyła interpelację w sprawie wprowadzenia świeckich pogrzebów w Warszawie. Jak twierdzi, zmotywowali ją mieszkańcy stolicy, którzy coraz częściej prosili radną o podjęcie działań w tej sprawie. - Mieszkańcy Warszawy, którzy chcą korzystać ze świeckiej formuły pogrzebowej dla swoich bliskich zwrócili się do mnie z pytaniem, czy Urząd Miasta zatrudnia urzędników - mistrzów ceremonii pogrzebowej, którzy pełniliby swoje obowiązki analogiczne do urzędników USC, którzy w imieniu państwa udzielają ślubów cywilnych - pisze radna w interpelacji, która trafiła już na biurka prezydenta świecki jest ceremonią, która pozbawiona jest wszystkich obrzędów oraz symboli religijnych. Takiego pogrzebu nie prowadzi ksiądz, nie ma mszy świętej ani wspólnej modlitwy. Bez księdza, ale z mistrzemJak mówi radna Didiuszko-Zyglewska, w tej chwili tego rodzaju usługi świadczą wyłącznie podmioty prywatne. - Będę wdzięczna za informację, czy istnieje możliwość poszerzenia oferty Urzędu Stanu Cywilnego o usługi związane z prowadzeniem świeckiego pogrzebu i zatrudnienia mistrzów/mistrzyń ceremonii pogrzebowej - pisze o krzyżPrzypomnijmy o poprzedniej interpelacji radnej Agaty Diduszko-Zyglewskiej, która w ubiegłym roku złożyła w ratuszu interpelację w sprawie umieszczania symboli religijnych w salach Urzędu Stanu Cywilnego. W piśmie zwróciła uwagę, że "urzędy miejskie zgodnie z obowiązującym prawem powinny być neutralne religijnie, ponieważ mają służyć wszystkim mieszkańcom, a nie tylko wyznawcom konkretnej religii". Interpelacja radnej została rozpatrzona pozytywnie - w środę 16 października 2019 r. krzyż został zdjęty ze ściany sali ślubów białołęckiego USC. Szczegóły sprawy znajdziesz też: Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Pogrzeb Grażyny Wojciechowskiej zgromadził, na nasze oko, ponad tysiąc osób. Jarosław MiłkowskiW poniedziałek 10 stycznia na cmentarzu w Gorzowie odbył się pogrzeb radnej Grażyny Trudno mi przypomnieć sobie pierwsze spotkanie z panią Grażynką. Dla mnie i dla większości osób, które ją znały, ona była od zawsze. Zawsze otwarta na ludzi, otwarta na ich potrzeby, skupiona na człowieku. Choć w jej stroju dominowała czerń, była niezwykle barwną postacią - mówił prezydent Jacek Wójcicki nad grobem Grażyny Wojciechowskiej. Wieloletnia gorzowska radna zmarła 3 stycznia w wieku 74 lat. Została pochowana w grobie obok zmarłego wcześniej męża. Grób znajduje się tuż przy głównej cmentarnej alei, kilkadziesiąt kroków za starą kaplicą pogrzebowe Grażyny Wojciechowskiej rozpoczęła się mszą świętą w katedrze- To piękny pogrzeb! - słyszeliśmy w poniedziałek kilka razy z ust gorzowian. Część z nich pojawiła się już w południe w katedrze. To właśnie tu, od mszy świętej odprawionej przez ks. Zbigniewa Kobusa, rozpoczęły się ceremonie pogrzebowe. W świątyni przy wystawionej urnie zebrało się kilkaset osób. Radną żegnał tu Jan Tomaszewicz, dyrektor gorzowskiego Teatru Osterwy:- Uprawiała pani bieg przez płotki. To wymagająca dyscyplina, która potęguje energię. Chyba dlatego taka energia była w pani, z tym potężnym sercem, które pani nam rozdała. Rozdała nam wrażliwość, także artystyczną - mówił w katedrze. Wspominał też sytuacje z udziałem zmarłej Pamiętam, że kiedyś stałem na scenie i mówiłem o naszym teatrze: Teatr imieniem... I w tym momencie padło z widowni: „Imienia!”. Będzie mi tego brakowało. Ta cisza, która będzie na premierach i przedstawieniach w teatrze, będzie dawała nam do myślenia, kogo straciliśmy. Myślę, że to pani odejście doda nam desperackiej siły, a zarazem wesprze nas w dalszym działaniu - dodawał w świątyni dyrektor zakończonej mszy spotkaliśmy Marka Koseckiego, byłego gorzowskiego Grażynę Wojciechowską wspominam jako wspaniałą koleżankę, z którą na każdy temat o wszystkim można było porozmawiać i w każdej sprawie można było się porozumieć - opowiadał nam M. Kosecki. - Grażyna mogła być odbierana różnie. Mówiło się, że można ją było lubić albo nienawidzić. Ja tego drugiego nie biorę nawet pod uwagę. Bo za co można było jej nie lubić? Za to, że potrafiła wszystkie sprawy załatwić w interesie mieszkańców? - dodawał nasz rozmówca.„Grażynkę” znał prawie każdy. Jak gorzowianie wspominają Grażynę Wojciechowską?O tym, jak Grażyna Wojciechowska pomagała innym, już w cmentarnej kaplicy, tuż przy urnie, opowiadał Augustyn Wiernicki, prezes Stowarzyszenia Pomocy Bliźniemu im. Brata Mam w pamięci ponad 20 lat naszej znajomości, która przeradzała się w przyjaźń i owocowała społeczną i bezinteresowną współpracą na rzecz ludzi potrzebujących pomocy. Trudno byłoby znaleźć dzień, w którym Grażyna Wojciechowska do mnie czy do mojej małżonki by nie zadzwoniła. Umiała stanowczo swoje sprawy realizować i przedstawiać. Mówiła prawdę prosto w oczy. Mnie się to podobało, bo ona była jednocześnie bardzo życzliwa. Ja sobie to bardzo ceniłem. Grażynka miała twarde słowo, ale była konkretna. Kto dzisiaj potrafi zająć jej miejsce w tych społecznych i stanowczych działaniach...? Ja myślę, że w tym miejscu już zawsze będzie wakat - wspominał A. Wiernicki, który - tak jak Grażyna Wojciechowska - też był miejskim Wiernicki przypominał organizowane przez nią doroczne spotkania pionierów i Dzieci Wojny czy międzypokoleniowe spotkania młodzieży z seniorami w ośrodku w Długiem, a także organizowanie przedświątecznych paczek dla potrzebujących. - Przez wiele lat tych paczek były dziesiątki tysięcy - datę pogrzebu Grażyny Wojciechowskiej- Przez 16 lat wspólnej pracy w radzie miasta wielokrotnie toczyliśmy spory. W tej debacie Grażyna zawsze była po stronie ludzi, którym trzeba była pomóc - mówił z kolei Roman Sondej, również były radny, a dziś dyrektor generalny urzędu wojewódzkiego. - Grażyna często wyrażała swoje zdanie, kierując się emocjami. Po czasie okazywało się, że za tą ekspresją kryło się jej zaangażowanie w rozwiązywanie ludzkich problemów. Za tę ekspresję, za wrażliwość radna była lubiana i podziwiana. Do takiej Grażyny się przyzwyczailiśmy i takiej będzie nam brakowało - mówił R. G. Wojciechowskiej wspominała też Bożena Mania, prezes lubuskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego, do którego zmarła należała przez ponad pół wieku i była jego wiceszefową: - Tak dobierałaś słowa, żeby każdemu powiedzieć: „Dziękuję za trud. Dziękuję za twoją pracę” - z przewidywaniami, pogrzeb zgromadził tłumy mieszkańców. Kondukt pogrzebowy liczył aż kilkaset metrów. Gdy czoło konduktu przekraczało główną bramę cmentarną, część żałobników wychodziła dopiero sprzed kaplicy domu pogrzebowego Miałaś niezliczoną ilość pomysłów. Twoja śmierć zaskoczyła i poruszyła wielu - mówił Jan Kaczanowski, przewodniczący rady Grażyna Wojciechowska. Znał ją chyba każdy mieszkaniec Gorzowa- Pani Grażyna dla wielu z nas była jak członek rodziny. Pełna radości, ciekawa świata, zawsze perfekcyjnie przygotowana do sesji. Potrafiła z pamięci wyrecytować repertuar instytucji kultury na miesiąc do przodu - mówił nad grobem radnej prezydent Jacek Wójcicki. Wspominał też współpracę Grażyny Wojciechowskiej przy finałach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Przed nami kolejna edycja, chyba najtrudniejsza ze wszystkich, bo tym razem bez ważnej dyrygentki. Ona wkładała w finały całe serce, wielokrotnie licytując wysokie stawki. Tak było i w przypadku off-road’owej wycieczki, którą parę lat temu ja wystawiłem, a pani Grażyna wylicytowała. Ciągle ją odkładaliśmy. Obiecuję, że pojadę na tę wycieczkę, mając w pamięci wszystkie spędzone wspólnie chwile i ten czas, kiedy się spieraliśmy - zapowiadał. Wójcicki. A łamiącym się głosem mówił jeszcze: - Dziękuję ci w imieniu swoim i mieszkańców Gorzowa za twoją tytaniczną pracę i prawdziwą pasję, z jaką pochylałaś się nad problemami drugiego człowieka. Grażynko, bądź z nami 30 stycznia, bo gdy Światełko do Nieba wzleci, to wiedz, że będzie to światełko dla również:„Grażynkę” znał prawie każdy. Jak gorzowianie wspominają Grażynę Wojciechowską?Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Ciemna strona migracji: coraz więcej ludzi umiera poza krajem. Samobójcy, frustraci, ofiary wypadków przy pracy czy na drogach. Jak sprowadzić zwłoki z Niemiec, nie narażając się na koszty i nierzetelnych pośredników? – Całe szczęście Zbyszek miał przy sobie dokumenty, bo w innym wypadku być może nigdy byśmy się nie dowiedzieli, że nie żyje – mówi Małgorzata, która, mimo iż od tragedii upłynęło kilka lat, nie potrafi opanować emocji. Jej brat miał 28 lat. Zawsze chodził własnymi ścieżkami. Należał do subkultur, ocierał się o światek przestępczy, brał używki. I konsekwentnie odmawiał przyjęcia jakiejkolwiek pomocy. Kilka lat temu wyjechał z Polski do Berlina. Tam przeżył pół roku. – 10 grudnia tego samego roku dowiedzieliśmy się, że zmarł – kobieta wraca wspomnieniami do tamtego tragicznego momentu. Zbyszka znaleziono martwego w jednym z wagonów berlińskiego metra. – Tak, jak żył, tak i umarł. Outsider wśród tłumu – trochę na własne życzenie – mówi siostra zmarłego. W Berlinie młody Polak pomieszkiwał na squatach. Czy znalazł pracę? Rodzina tego nie wie. Również tego, co było bezpośrednim powodem jego śmierci; nie wiedzą też nic na temat śmierci dwóch innych Polaków, kolegów Zbyszka, którzy także zginęli w dość dziwnych, jak dla nich, okolicznościach. – Policja poinformowała nas, że wynik sekcji zwłok wskazuje na ”przyczyny naturalne”. Czy rodzinę przekonuje jej wynik? – Nie do końca, a co mieliśmy zrobić? – Małgorzata rozkłada ręce w geście bezradności. – Człowiek jest przestraszony, bez języka, kogo spytasz? Jedziesz na identyfikację zwłok w potwornym szoku, do kraju, którego nie znasz i masz przed sobą jeden cel: jak najszybciej zabrać ciało do Polski, do rodziny. Młodzi, samobójcy, frustraci Przyczyny zgonów Polaków za granicą są różne: ukryte choroby, morderstwo coraz częściej wypadki przy pracy i samobójstwa. – Tych jest niestety najwięcej. I coraz więcej – mówi Marek Cichewicz, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Funeralnego. W 2006 roku poza Polską zmarło 1404 obywateli RP. Rok później było ich już 2218, a w 2013 roku liczba ta osiągnęła już poziom 4 tysięcy. Marek Cichewicz, wiceprezes Polskiego Związku Funeralanego Jeśli chodzi o czasy i emigrację początku nowego stulecia, to zdecydowanie przodują Niemcy i Wielka Brytania. Statystyki GUS potwierdzają ten fakt: grubo ponad jedna czwarta zgonów w 2013 miała miejsce w Niemczech. – Umierają głównie mężczyźni od dwudziestu kilku do 50 lat. Kobiety zdecydowanie rzadziej – przyznaje Cichewicz. W przypadku śmierci Polaka mieszkającego w Niemczech, niemieckie władze po pierwsze starają się dotrzeć do rodziny lub znajomych na miejscu. Jeżeli policja nie odnajdzie takich osób, wówczas przekazuje sprawę odpowiedniemu konsulatowi, a ten za pośrednictwem polskich urzędów, kontaktuje sie z rodziną zmarłego; informuje o miejscu, okolicznościach i przyczynie śmierci (w dziewięćdziesięciu procentach przeprowadzana jest sekcja zwłok). W ten sposób o śmierci swojego brata dowiedziała się Małgorzata. Sprowadzanie zwłok Lata 80. i 90. to wzmożona fala przewozu zwłok z zagranicy, szczególnie z USA. Polonia, która w latach powojennych ruszyła za chlebem, wracała pośmiertnie do Polski. Teraz już ”tamta ziemia jest ich, tam zostają”, przyznaje Marek Cichewicz, rzutki, wykształcony menadżer, który z branżą na dobre związał się w 2007 r. Również on przyznaje, że tuż przed wejściem do UE przypadki sprowadzania zwłok z zagranicy były sporadyczne. Tymczasem dziś zdarza się, że firmy mają po kilku rezydentów w największych krajach Unii. Tylko Konsulat Generalny w Monachium wydał w latach 2011-2013 kolejno 140,152 i 144 zezwolenia na przewóz zwłok do Polski*. W samym Berlinie wydaje się ich miesięcznie do 30. Jednak w skali całych Niemiec może być to ok. tysiąca, twierdzi proszący o anonimowość pracownik jednej z firmy pogrzebowych z Polski. – Wątpię w to, że konsulaty powiadamiane są o wszystkich przypadkach śmierci. Odkąd obowiązuje Schengen również i w tym zakresie nastąpiło „rozluźnienie obyczajów” i czasami firmy, szczególnie małe, w ogóle nie zgłaszają faktu przewozu i nie występują o zezwolenie – mówi mężczyzna. Ważny jest akt zgonu, wykluczający choroby zakaźne denata. Pozwolenie na wywóz zwłok to formalność i wydatek 50 euro. Pogrzeb w Niemczech – Kiedy dowiedzieliśmy się o tragedii, skoncentrowaliśmy się na tym, żeby córkę pochować. Nie miało znaczenia, czy będzie to Polska czy Niemcy. Dopiero potem przychodzi refleksja, jeżeli w ogóle – mówi Zygmunt, ojciec 19-letniej Klaudii, która trzy lata temu zginęła w wypadku samochodowym w Niemczech. Mężczyzna od ponad trzydziestu lat wraz z rodziną mieszka nieopodal Bonn. Klaudię pochowano w Niemczech, chociaż jeszcze kilka lat wcześniej mężczyzna przewoził ciało zmarłej matki do Polski, by spoczęła w rodzinnym grobie. – Ale tamtą sprawę zdążyło się jeszcze „omówić”. Byliśmy przygotowani na tę śmierć. W przypadku Klaudii – nie. Na niemieckich cmentarzach chowanych jest coraz więcej cudzoziemców W klasycznych zdarzeniach niemieckie prawo wymaga pochowania zwłok lub ich kremacji w ciągu 96 godzin. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy zwłoki mają być transportowane poza granice Niemiec. Jeżeli osoba zmarła w niemieckim szpitalu, to należy poprosić o międzynarodowy akt zgonu, oraz powiadomić szpital, że zwłoki będą wywożone z Niemiec. To wykluczy przekazania zwłok do prywatnego, niemieckiego zakładu pogrzebowego, za który trzeba dodatkowo płacić – Zadzwoniła do mnie Pani z okolic Kolonii. Kobieta uzgadniała wszystko telefonicznie z firmą, która miała zabrać ciało jej mamy do Polski. Kończył się okres darmowego przechowywania w szpitalnej kostnicy, a firma nie wywiązywała się z umowy. Za dalsze przechowywanie zwłok rodzina musiałaby zapłacić w granicach 300 euro – ostrzega Marek Cichewicz, który przy okazji radzi, aby nie załatwiać niczego „na twarz”. – Umowa pisemna, nawet faksem czy mailem. To zabezpiecza nie tylko rodziny, ale i firmy, bo nie ukrywam, że zdarzają się klienci, którzy najpierw się do czegoś zobowiązują, a potem się tego wypierają. Na własną rękę czy z profesjonalistami W przypadku Andrzeja, który pochówek ojca, zmarłego w niemieckim szpitalu, postanowił zorganizować w rodzinnym Gdańsku, wyglądało to tak: niemiecka firma pogrzebowa przewiozła zwłoki do Polski i przekazała miejscowemu zakładowi pogrzebowemu. – Tymczasem wystarczyło skontaktować się z polskim zakładem pogrzebowym, który jest w stanie to wszystko sam zorganizować – przyznaje mężczyzna. Transport zwłok spod granicy z Polską do Gdańska kosztował 900 euro. Polski zakład pogrzebowy wystawił rachunek na kolejne 5 400 złotych. Załatwianie formalności na własną rękę odradza profesjonalista. Cena takiej usługi zależy od kraju i waha się od 6 do 60 tys. zł. – Całkowity koszt uzyskania wymaganych dokumentów, przygotowania zmarłego i transportu zwłok z Niemiec to wypadkowa miejsca, z którego i do którego będzie przewożone ciało denata, i może się wahać w granicach od 5 do ponad 6 tysięcy zł**. Dalsze koszty mogą być związane z wyborem droższej trumny i ewentualnie dalszego pochówku w Polsce – tłumaczy Cichewicz. Tymczasem jego zdaniem brak informacji powoduje to, że w ostatecznym rachunku rodzina przepłaca, płacąc kolejno tzw. doradcom. – Fakt, w Berlinie trzeba było zapłacić tłumaczowi, a że brat był w Berline w środę, nie wiedząc, że w Niemczech jest to dzień wewnętrzny i urzędy pracują do godz. trzeba było czekać do rana, ponieśliśmy kolejne koszty – przyznaje siostra tragicznie zmarłego Zbyszka. Mimo to, nie żałują. – Dzięki temu, że brat tam był, wiemy, że pochowaliśmy właściwą osobę. Urna czy trumna? – Jeżeli chodzi o preferencje Polaków, to mimo wszystko rodziny decydują się na przewóz ciał, a ewentualnej kremacji zwłoki poddawane są już w Polsce. Dlaczego? Powodem są jak zwykle koszty – przewiezienie zwłok lub prochów zmarłego z Niemiec i organizacja pogrzebu w kraju jest zazwyczaj znacznie tańszym rozwiązaniem. W przypadku jednak decyzji o pogrzebie lub kremacji w Niemczech warto nawiązać kontakt z miejscowym zakładem pogrzebowym i poprosić o kosztorys wszystkich usług. Niekonwencjonalne ostatnie pożegnania Pogrzeb na orbicie Brzmi surrealistycznie? Dzięki firmie organizującej pogrzeby w przestrzeni kosmicznej to już możliwe. Zamknięte szczelnie w malutkich kapsułkach ludzkie prochy zostaną rozsypane w kosmosie. W Europie zachodniej alternatywne rodzaje pogrzebów są coraz bardziej popularne. W bogatej ofercie domów pogrzebowych znaleźć można np. wytwarzanie diamentu z prochów ludzkich czy pochówek w lesie cmentarnym. Niekonwencjonalne ostatnie pożegnania Mamo, zawsze będziemy Cię wypatrywać… Pierwszy pochówek w kosmosie odbył się w 1997 roku, kiedy to rakieta „Pegasus” wyniosła na orbitę ziemską prochy 24 osób. Spłonęły one w kosmosie dopiero w 2002 roku. Jako że wystrzelenie w kosmos całych prochów byłoby bardzo kosztowne, rakieta zabiera tylko ich cząstkę – od 1 do 14 gram. Reszta spopielonego ciała jest chowana w tradycyjny sposób. Niekonwencjonalne ostatnie pożegnania Najdroższy pogrzeb na świecie Ci, którym marzy się pośmiertna podróż do gwiazd muszą wydać na nią średnio kilka tysięcy dolarów. Ceny najtańszego lotu suborbitalnego zaczynają się od 1000 dolarów, wyniesie jednego grama prochów na orbitę okołoziemską kosztuje 5 tysięcy dolarów, a poza Układ Słoneczny 12500 dolarów. Niekonwencjonalne ostatnie pożegnania To się nazywa pasja... - Wszyscy nasi klienci kochali kosmos i byli z nim związani: to astronauci, naukowcy, fizycy i inżynierowi - przyznaje Christiane Chol, dyrektor obsługi klienta amerykańskiej firmy Celestis, która jako jedyna realizuje tego typu pochówki. W kosmosie znalazły się prochy twórcy serialu "Star Trek" - Gene’a Roddenberry’ego. Niekonwencjonalne ostatnie pożegnania Pogrzeb diamentowy Jedną z bardziej ekstrawaganckich form jest pochówek diamentowy. Drogi dla nas zmarły może pozostać z nami na zawsze w postaci najszlachetniejszego z kamieni - zatopionego w pierścionku czy kolii. Niekonwencjonalne ostatnie pożegnania Czysty jak łza Diament uzyskuje się z prochów ludzkich, a jego wytworzenie trwa kilka miesięcy. Ceny zaczynają się od 3900 euro za kamień 0,4 karatowy. Można zamówić go w różnych kształtach i kolorach. Niekonwencjonalne ostatnie pożegnania Z prochu powstałeś... Najpopularniejszą, alternatywną formą pogrzebu jest w Niemczech pochówek w lesie cmentarnym. Pogrzeb na łonie natury to nic innego jak umieszczenie ekologicznej urny z prochami zmarłego pod wybranym drzewem. Niekonwencjonalne ostatnie pożegnania Im starsze i większe drzewo, tym droższe Razem z leśniczym można wybrać odpowiednie drzewo. Im większe i starsze drzewo - tym droższy jest pochówek. Za drzewo rodzinne według taryfy jednej z wiodących firm w Niemczech zapłacić trzeba minimum 2700 euro. Najtańsze miejsce kosztuje już 490 euro. Niekonwencjonalne ostatnie pożegnania Wybór nawet przez internet Istnieje też możliwość znalezienia drzewa w galerii internetowej. Wszystkie drzewa są skatalogowane i oznaczone odpowiednią wstążką. Kolor niebieski oznacza drzewo rodzinne. W Niemczech istnieje ponad sto lasów cmentarnych, każdego roku przybywa kilkanaście nowych. Niekonwencjonalne ostatnie pożegnania A w górze szumi las W odróżnieniu do tradycyjnych cmentarzy nie ma tu nagrobków czy wieńców, a jedynie sporadycznie tabliczki z imieniem. Wiele osób swój wybór motywuje tym, że las przywołuje u nich wspomnienia z dzieciństwa i spokój - tak wyjaśnia duże zainteresowanie pochówkiem Petra Bach, szefowa firmy FriedWald. Plusem kremacji na terenie Niemiec jest to, że rodzina może przewieźć prochy zmarłego we własnym zakresie, bez angażowania specjalistycznej firmy. Międzynarodowy transport zwłok wymaga zaś uzyskania szeregu dokumentów i pozwoleń oraz transportu w specjalnej trumnie drewnianej z metalowym wkładem. - Trumna musi być hermetycznie zamknięta i teoretycznie nie może być otwierana po przewiezieniu zwłok do Polski, ale przy dobrej organizacji wystarcza kilkadziesiąt godzin - wyjaśnia Marek Cichecki, który Biuro Opieki Nad Grobami Obcokrajowców, prowadzi od ośmiu lat. Nie przypomina sobie sytuacji, aby zwłoki były przetrzymywane dłużej niż dwa, góra trzy tygodnie. – Jeśli chodzi o władze niemieckie, to wszystko w zasadzie przebiega bardzo sprawnie, dodaje. Agnieszka Rycicka Źródła: GUS, autorka *Obowiązek powiadamiania nie obejmuje zgonów osób posiadających obok polskiego także obywatelstwo niemieckie, nad którymi konsul z definicji nie wykonuje opieki konsularnej w państwie przyjmującym. Poza nielicznymi wyjątkami powiadomień o zgonach takich osób (których - jak wiadomo - jest w Niemczech niemało) konsul nie otrzymuje. Chociażby z tego powodu powyższe liczby należy traktować ze stosowną ostrożnością. ** Zasiłek pogrzebowy w klasycznym znaczeniu został zniesiony w Niemczech na początku lat dziewięćdziesiątych. Jeśli zmarły lub rodzina nie miała dodatkowego ubezpieczenia, to nie przysługuje jej żaden zasiłek. W przypadku niskich dochodów spadkobiercy można wystąpić o zasiłek na pokrycie kosztów pchówku. W przypadku niezlecenia pochówku firmie pogrzebowej, państwo niemieckie dokona zlecenia i pokryje te koszty, ale potem dochodzi zwrotu tych kosztów od spadkobierców. W Polsce zajmuje się tym ZUS; zasiłek pogrzebowy wynosi cztery tysiące złotych.
Eksportacja odbędzie się we wtorek 27 listopada, a pogrzeb w środę 28 listopada w parafii Matki Bożej Szkaplerznej w Chrząszczycach. W piątek 23 listopada 2018 r. zmarł ks. prałat Piotr Ziaja, emerytowany rektor i wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego Śląska Opolskiego w Nysie-Opolu. Miał 92 lata. Ceremonie pogrzebowe odbędą się w kościele parafialnym w Chrząszczycach. We wtorek 27 listopada o odprawiona zostanie Msza św. eksportacyjna, a w środę 28 listopada o - Msza św. pogrzebowa. Śp. ks. prałat Piotr Ziaja urodził się 16 lipca 1926 r. w Kopienicy, powiat Gliwice w rodzinie rolniczej Antoniego i Emy z d. Krawczyk. W 1933 r. rozpoczął edukację w szkole powszechnej w rodzinnej miejscowości, a po pięciu latach kontynuował ją w gimnazjum i liceum w Kłodzku. W 1944 r. musiał przerwać naukę, ponieważ został powołany do służby wojskowej i przez rok służył w niemieckiej marynarce wojennej. Po zwolnieniu w 1945 r. z niewoli angielskiej uczęszczał do liceum w Limburgu (Niemcy), gdzie złożył egzamin dojrzałości w 1947 r. W tym samym roku powrócił w rodzinne strony i w 1948 r. odbył półroczny kurs wyrównawczy przy Państwowym Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącym w Bytomiu, zakończony egzaminem weryfikującym, na podstawie którego przyznano mu polskie świadectwo dojrzałości. Do seminarium duchownego wstąpił w 1948 r., a święcenia kapłańskie otrzymał 21 czerwca 1953 r. na Górze Świętej Anny z rąk prymasa Stefana Wyszyńskiego. Po święceniach został wikariuszem parafii św. Mikołaja i św. Franciszka Ksawerego w Otmuchowie. W 1957 r. został mianowany prefektem Wyższego Seminarium Duchownego w Opolu i ponadto rektorem opolskiego kościoła pw. św. Sebastiana. W 1959 r. został członkiem Diecezjalnej Komisji Liturgicznej i w tym samym roku prokuratorem w seminarium. W 1961 r. został skierowany na studia specjalistyczne z zakresu prawa kanonicznego w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, po ukończeniu których w 1964 r. ponownie został prefektem i wykładowcą w seminarium, a od 1966 r. także prokuratorem. Od 1966 r. był członkiem diecezjalnej komisji ds. sztuki i budownictwa, a od 1971 r. pełnił także funkcję sędziego prosynodalnego. W latach 1973-1977 był rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Nysie. W latach 1980-1981 przebywał na rocznym stypendium na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Od 1983 r. był także pierwszym postulatorem w sprawie beatyfikacji bł. Marii Luizy Merkert. W latach 1989-1999 r. na stałe posługiwał duszpastersko w Niemczech,a po powrocie do Polski zamieszkał w Diecezjalnym Domu Księży Emerytów w Opolu, podejmując zadania sędziego w Sądzie Diecezji Opolskiej. Został odznaczony godnością honorową Kapelana Jego Świątobliwości. « ‹ 1 › »
ceremonie pogrzebowe w niemczech